Jestem wielka fanką czerwieni OPI. Mogłabym mieć praktycznie każdą, którą ta firma wypuściła :D Czasami jednak nie od razu jest wielka miłość. Tak była z tą Alicją. Kupiłam sobie mini buteleczkę zaraz po tym, jak alicjowe lakiery weszły na rynek. I ten kolor mnie nie zachwycił. Dopiero kiedy pomalowałam paznokcie doznałam olśnienia :D
To śliczna pomidorowa czerwień. CZERWIEŃ to kluczowe słowo ;) Bo to nie jest pomarańcz z dodatkiem czerwieni, tylko prawdziwa czerwień z dodatkiem pomidorka :D Tak bardzo spodobał mi się ten kolor, że kupiłam dużą buteleczkę i używam jej z przyjemnością ;)
I'm a huge fan of OPI's red polishes. I could have them all :D
This one I had first in a mini mini bottle. And, honestly, I wasn't blown away. Phew, red shade, nothing special. But when I painted my nails, oh my, it was love :D Off With Her Red! is a perfect tomato red shade. Not too orange like another tomato polishes I tried. It's simply perfect for me. And now I have my own big bottle of this, and I'm very happy woman :D
sobota, 2 października 2010
Peachy, not bitchy.
Ach, mieć znowu siedemnaście lat :D Z tym lakierem to możliwe ;) Jest tak dziewczęcy i niewinny, że nie sposób nie myśleć o sobie jak o nastolatce mając go na paznokciach ;)
Większość z Was pewnie zna lakiery Bell, więc nie będę się rozpisywać. Dobra cena, dobra jakość ;)
What a lovely shade! So, so girly. I wanna be seventeen again :D
Peachy shade. Not too orange, not too pink. Perfect peach. Bell is our Polish cosmetic brand (they have polishes, eye-shades, lipsticsk, lipglosses ect in the store; this is their www - click so you can look if you want ;)). Bell's polishes are nice - this one is thick, needs two coats. I like this Bell candies, they're cheap and have a good quality.
Większość z Was pewnie zna lakiery Bell, więc nie będę się rozpisywać. Dobra cena, dobra jakość ;)
What a lovely shade! So, so girly. I wanna be seventeen again :D
Peachy shade. Not too orange, not too pink. Perfect peach. Bell is our Polish cosmetic brand (they have polishes, eye-shades, lipsticsk, lipglosses ect in the store; this is their www - click so you can look if you want ;)). Bell's polishes are nice - this one is thick, needs two coats. I like this Bell candies, they're cheap and have a good quality.
I had 20 candles on my cake.
Tak, tak - parę lat temu miałam dwadzieścia świeczek na torcie ;))) Swatch ten jest z dedykacją dla Zuzi :D
Ładna czerwień. Śmieszna. Nietypowa. Taka trochę rdzawa, może lekko wiśniowa - coś w tym stylu. Nie da się jej tak jednoznacznie określić :)
Yes, I had 20 candles on my cake. Few years ago ;)))
This one is really nice red shade. Not classic red, that's for suer. Is more like, hm, rusty red? Cherry red? Something like that. Unique and pretty :)
Application was flawless.
Ładna czerwień. Śmieszna. Nietypowa. Taka trochę rdzawa, może lekko wiśniowa - coś w tym stylu. Nie da się jej tak jednoznacznie określić :)
Yes, I had 20 candles on my cake. Few years ago ;)))
This one is really nice red shade. Not classic red, that's for suer. Is more like, hm, rusty red? Cherry red? Something like that. Unique and pretty :)
Application was flawless.
My hero!
Mój bohater, pan Gliniasty :D Rewelacyjny kolor, który się kocha albo nienawidzi :D W butelce wygląda strasznie, jak taki wymiotek. Ale na paznokciach to jest miłość aż po grób i nawet dalej. Szaro-beżowa baza ze złotym pyłkiem. Tego złotego pyłku z daleka nie widać, chyba że w pełnym słońcu. To nie jest shimmer, to właśnie taki pyłeczek. Bardzo lubię ten lakier, jest taki nietypowy - nie widziałam jego odpowiedników, nawet wśród droższych marek. Się nam Catrice postarało :D
It's a greige color with gold shimmer? speck? Dunno how to name it, cos it's not a typical shimmer. It's more like glimmer.
When I first saw Clayton in the bottle I thougt 'uch, gross', but when I applied it on my nails I thought 'och my, love it'. This one you love or hate. There is no space to 'oh, maybe I like it' or 'oh, maybe I don't'. Love it or hate it, period ;)
So, this one is a greige base with this gold glimmer. And it looks really good in sun. Clay-ton, My Hero :)))))
It's a greige color with gold shimmer? speck? Dunno how to name it, cos it's not a typical shimmer. It's more like glimmer.
When I first saw Clayton in the bottle I thougt 'uch, gross', but when I applied it on my nails I thought 'och my, love it'. This one you love or hate. There is no space to 'oh, maybe I like it' or 'oh, maybe I don't'. Love it or hate it, period ;)
So, this one is a greige base with this gold glimmer. And it looks really good in sun. Clay-ton, My Hero :)))))
Lost in mud.
Wczoraj był dzień złych wiadomości. Dzisiaj tez jestem w nie najlepszym humorze, więc z tej rozpaczy i z powodu braku neta (kilka godzin nie miałam internetu i prawie chodziłam po ścianach, ech te uzależnienia) zrobiłam wielki poranny słoczing (niektórzy ćwiczą, inni biegają, jeszcze inni pracują a ja słoczuję :D).
Lost In Mud to typowy błotny brązik. Bardzo w typie Over The Taupe i Most Wanted (chociaż od tego drugiego jest cieplejszy, mocno cieplejszy). Aplikacja bezwadowa, dwie warstwy potrzebne do pełnego krycia.
I love every kind of muddy shades. No Lost In Mud is no exception. It's muddy brown color, very similar to Essence's Most Wanted, but Catrice is a litle lighter and a bit warmer than Essence. Application was very ok, two coats are opaque.
Lost In Mud to typowy błotny brązik. Bardzo w typie Over The Taupe i Most Wanted (chociaż od tego drugiego jest cieplejszy, mocno cieplejszy). Aplikacja bezwadowa, dwie warstwy potrzebne do pełnego krycia.
I love every kind of muddy shades. No Lost In Mud is no exception. It's muddy brown color, very similar to Essence's Most Wanted, but Catrice is a litle lighter and a bit warmer than Essence. Application was very ok, two coats are opaque.
piątek, 1 października 2010
Baguette Me Not!
Moja ukochana koralowa czerwień. Nie znam piękniejszego koralika, a kilka przetestowałam ;)
Baguette Me Not to typowa koralowa czerwień - nie pomarańcz, nie róż - czerwień. Kupiłam ją trochę przypadkiem, na swatchach w internecie mi się nie podobała. Ale kiedy pomalowałam nią pierwszy raz paznokcie to od razu była big love aż po grób. Bo, nieskromnie mówiąc ;), Bagietka na mnie wygląda pięknie. Nie marchewka, nie zupa pomidorowa, nie ceglasta czerwień - tylko przecudny odcień prawdziwego korala. Bagietka jest bardzo komplementogenna. Zawsze, kiedy mam ją na paznokciach, słyszę miłe komplementy, które wywołują zaróżowienie mojej twarzy :D
One of the prettiest coral-ish red shades ever. I don't know prettiest one. Baguette Me Not is one of a kind. No orange, no pink - beautiful coral red. PERFECT. And on my nails, oh my, it looks soooooo pretty (no, I'm not a modest person :P).
Baguette Me Not to typowa koralowa czerwień - nie pomarańcz, nie róż - czerwień. Kupiłam ją trochę przypadkiem, na swatchach w internecie mi się nie podobała. Ale kiedy pomalowałam nią pierwszy raz paznokcie to od razu była big love aż po grób. Bo, nieskromnie mówiąc ;), Bagietka na mnie wygląda pięknie. Nie marchewka, nie zupa pomidorowa, nie ceglasta czerwień - tylko przecudny odcień prawdziwego korala. Bagietka jest bardzo komplementogenna. Zawsze, kiedy mam ją na paznokciach, słyszę miłe komplementy, które wywołują zaróżowienie mojej twarzy :D
One of the prettiest coral-ish red shades ever. I don't know prettiest one. Baguette Me Not is one of a kind. No orange, no pink - beautiful coral red. PERFECT. And on my nails, oh my, it looks soooooo pretty (no, I'm not a modest person :P).
Hey you, there is party in my cabana!
Kupowaty dzień, dobrze, że chociaż swatche jako tako wychodzą. Cabana to, na mnie, przydymiony, lekko cukierkowy róż. Zanim go kupiłam myślałam, że jest on bardziej barbiowy, dopiero po swatchach Noli w Klubie Lakierowym przekonałam się, że to róż jakiego szukam :D Ideał w tej kategorii. Jak już pisałam - różowy ale delikatnie przykurzony. Bardzo podobny do Infatuation Essie ale chyba nie na tyle, bym mogla się któregoś z nich pozbyć. Uwielbiam ten lakier, gości na moich paznokciach bardzo często - jest niebanalny ale też i nie jakoś mocno ekstrawagancki ;)
Party In My Cabana is a little dusty, muted pink. Perfect for me - not too bright, not to sweet. I wear it often, I adore Party In My Cabana ;)))
Party In My Cabana is a little dusty, muted pink. Perfect for me - not too bright, not to sweet. I wear it often, I adore Party In My Cabana ;)))
Sephora Super Hand Scrub - recenzja.
Wykończyłam dzisiaj jeden z moich ciągłych muszmieciów ;) To jest gadżet, nie przeczę - bo podobnie działają peelingi cukrowe do ciała albo samorobione z cukru i oliwy. Ale ja bardzo lubię ten peeling Sephory i czasami po prostu muszę go sobie kupić :)
Peeling ten składa się głównie z soli, olejków: winogronowego, migdałowego i awokado. W składzie jest też witamina E. I to są główne składniki tego kosmetyku.
Co obiecuje nam producent? Dwufazowy peeling do rąk. Dzięki połączeniu olejków i ścierających drobinek zapewnia natychmiastowy efekt - dłonie są odżywione, wygładzone. Przed użyciem należy wstrząsnąć w celu zmieszania 2 warstw, masować dłonie przez minutę, po czym dokładnie spłukać.
Moje odczucia? Dłonie po użyciu tego kosmetyku są faktycznie wygładzone i miękkie. Peeling zostawia na nich taki satynowy film, bardzo przyjemny :D No i ten zapach - słodkie cytrusy, nienachelne, w miarę delikatne (nie pachnie mleczkiem do czyszczenia wanny, za co duży, ogromny wręcz, plus :D) - uwielbiam. Dużym, jak dla mnie, utrudnieniem jest wymieszanie dwóch warstw. Butelka źle leży w dłoni no i trzeba się nią trochę namachać, aby uzyskać w miarę jednolitą masę, którą można masować dłonie. Warstwy peelingu mieszają się i zużywają równomiernie. Kosmetyk jest wydajny - jedną butelkę zużywam nawet i pół roku przy stosowaniu dwa razy w tygodniu.
Ale jak już pisałam wyżej - to jest mój muszmieć zachciankowy, na pewno nie jest to kosmetyk który każda kobieta mieć powinna. Bo można go zastąpić peelingiem home made, czy tańszym, cukrowym peelingiem do ciała. Ja lubię, wracać będę na pewno bo to jeden z lepszych kosmetyków marki Sephora. Kosztuje 35 złotych, pojemność 125ml.
Peeling ten składa się głównie z soli, olejków: winogronowego, migdałowego i awokado. W składzie jest też witamina E. I to są główne składniki tego kosmetyku.
Co obiecuje nam producent? Dwufazowy peeling do rąk. Dzięki połączeniu olejków i ścierających drobinek zapewnia natychmiastowy efekt - dłonie są odżywione, wygładzone. Przed użyciem należy wstrząsnąć w celu zmieszania 2 warstw, masować dłonie przez minutę, po czym dokładnie spłukać.
Moje odczucia? Dłonie po użyciu tego kosmetyku są faktycznie wygładzone i miękkie. Peeling zostawia na nich taki satynowy film, bardzo przyjemny :D No i ten zapach - słodkie cytrusy, nienachelne, w miarę delikatne (nie pachnie mleczkiem do czyszczenia wanny, za co duży, ogromny wręcz, plus :D) - uwielbiam. Dużym, jak dla mnie, utrudnieniem jest wymieszanie dwóch warstw. Butelka źle leży w dłoni no i trzeba się nią trochę namachać, aby uzyskać w miarę jednolitą masę, którą można masować dłonie. Warstwy peelingu mieszają się i zużywają równomiernie. Kosmetyk jest wydajny - jedną butelkę zużywam nawet i pół roku przy stosowaniu dwa razy w tygodniu.
Ale jak już pisałam wyżej - to jest mój muszmieć zachciankowy, na pewno nie jest to kosmetyk który każda kobieta mieć powinna. Bo można go zastąpić peelingiem home made, czy tańszym, cukrowym peelingiem do ciała. Ja lubię, wracać będę na pewno bo to jeden z lepszych kosmetyków marki Sephora. Kosztuje 35 złotych, pojemność 125ml.
Bloody Mary.
Krwawa Mary, zęby cztery, dwa wybite reszta zgnite :D
Tak mi się przypomniało. Głupie, wiem :D Lakier zowie się Bloody Mary To Go. I jest to taka prawie klasyczna, jasna czerwień. Bez pomarańczu ale za to z kropelka żółci. Zdecydowanie nie różowa :) Ładna, prawda? Lubię takie czerwienie, w takich właśnie czuję się najlepiej.
Aplikacja była przyjemnością :D
P.S. Mój giveaway kończy się w niedzielę ;) Macie jeszcze chwilkę, by się do niego przyłączyć! ;)))
Ladylike, bright red. Without any orange or pink hints but with a little of yellow in it. I really like this kind of red. Nice, right?
Polish stuff very ok (like ine every Catrice's polish :)).
P.S. My giveaway ends on sunday, you can join it still ;)))
Tak mi się przypomniało. Głupie, wiem :D Lakier zowie się Bloody Mary To Go. I jest to taka prawie klasyczna, jasna czerwień. Bez pomarańczu ale za to z kropelka żółci. Zdecydowanie nie różowa :) Ładna, prawda? Lubię takie czerwienie, w takich właśnie czuję się najlepiej.
Aplikacja była przyjemnością :D
P.S. Mój giveaway kończy się w niedzielę ;) Macie jeszcze chwilkę, by się do niego przyłączyć! ;)))
Ladylike, bright red. Without any orange or pink hints but with a little of yellow in it. I really like this kind of red. Nice, right?
Polish stuff very ok (like ine every Catrice's polish :)).
P.S. My giveaway ends on sunday, you can join it still ;)))
Lunch at the Delhi.
Na swatchach w internecie Delhi bardzo mi się podobał - jaskrawa czerwień z koralowymi tonami. Handel wymienny dobra rzecz, mam własny lanczyk. No to skoro go już mam, poczytam sobie co na MUA dziewczyny o nim piszą, bo ja widzę czysty pomarańcz. I co na MUA dziewczyny piszą? Że to muted red shade (muted red?) albo na przykład strawberry pink-ish red (że co?). I przykro mi. Bo na mnie to pomarańcza *rozdziawia buzię w grymasie, łzy lecą po policzkach*. No niestety. Taką skórę dziwną mam, że wybija wszystko co w pomarańczowych czerwieniach najbrzydsze - pomarańcz. Nie dla mnie takie kolory, a szkoda, bo są piękne. Ale pozostaje mi podziwiać na kimś.
When I saw swatches of Lunch at the Delhi in the Internet, I liked it - bright, vivid red with hints of coral. Unfortunately on me this is only an orange with red tones, nothing else. What a shame, it's nice color, but not for me.
When I saw swatches of Lunch at the Delhi in the Internet, I liked it - bright, vivid red with hints of coral. Unfortunately on me this is only an orange with red tones, nothing else. What a shame, it's nice color, but not for me.
Subskrybuj:
Posty (Atom)