Kiedyś wychodziłam z założenia, że po co kłaść jakąś bazę na paznokcie. W końcu to dodatkowa warstwa, bla bla bla. Do czasu. Razu pewnego położyłam na paznokcie lakier. I po zmyciu tego lakieru okazało się, że mam cudownie zażółconą płytkę - o mało się w tamtym momencie nie popłakałam, byłam wściekła i smutna jednocześnie. I to nie było lekkie zażółcenie - moje paznokcie wyglądały jak pokryte żółtym, lekko transparentnym lakierem. Ohyda. Od tamtej pory ZAWSZE mam warstwę bazy.
Pierwszą bazą, którą stosowałam był mleczny Nail Tek (chyba II) - miałam jeszcze 3/4 buteleczki, postanowiłam zużyć. Jednak nie byłam zadowolona z NT w roli bazy. Nie współgrał z moimi lakierami, bardzo tępo się na nim rozprowadzały a to doprowadzało mnie do szaleństwa. Nail Tek poszedł więc w kąt i tam się do tej pory kurzy. Wrócę do niego kiedy będę dożywiać paznokcie, jednak pod lakier wolę używać czegoś innego.
Drugim preparatem, z którym zaprzyjaźniłam się na dłużej był Whitener Rimmela. I tu byłam tak połowicznie zadowolona :D Póki preparat był świeży to był rewelacyjny - optycznie wybielał płytkę (może nie była już ona w tym momencie bardzo żółta, ale jednak widać było, że nie jest zdrowa) i chyba nawet wybielał ją tak od środka. No i lakier też na Whitenerze tym leżał świetnie. Ale z biegiem czasu Rimmel tracił swoje właściwości - gluciał, ciągnął się, tępo rozprowadzał się na gołych paznokciach, dłużej wysychał i tworzył tępą warstwę po której lakier już tak fajnie się nie rozprowadzał. Nie pomyślałam o rozcieńczeniu go delikatnie, prawie pół butelki tego preparatu wylądowało w koszu. Ale już wiem, że do niego nie wrócę.
Kolejną moją bazą był Nail Whitener Catrice. Lekko fioletowy, przezroczysty lakier. Jeśli miałabym go krótko podsumować - WTOPA. Lakier optycznie nie wybiela paznokci, raczej nadaje im lekko fioletowy kolor, który czasami podchodzi pod siny. W dodatku zmienia barwę kolorowego lakieru. Użyłam kilka razy i poszedł leżakować do szuflady, bo to takie nie wiadomo co.
Za to bardzo zadowolona jestem z French Whitenera. Optycznie wybiela paznokcie, rozprowadza się cienką, równą warstwą, lakier też świetnie na tej bazie leży. Zużyłam już pół buteleczki i kolejna czeka w zapasach.
I na koniec mój absolutny faworyt :D Baza wygładzająca - Smoothing Base Coat. Różowa baza z mikroskopijnymi drobinkami, które są widoczne tylko w mocnym świetle. Baza ta wygładza wszelkie nierówności, tworzy niesamowicie śliską warstwę po której lakier niemal sam maluje. No mówię Wam - moje cudeńko :D Pierwszy base coat, który zużyłam do ostatniej kropeleczki.
czwartek, 23 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
A ja sobie właśnie niedawno kupiłam Nail Teka i jestem bardzo zadowolona - fakt, że lakiery się na nim czasem tępo rozprowadzają, bo jest matowy, ale mam po nim paznokcie w rewelacyjnym stanie, aż nie mam serca ich bardzo skracać ;)
Ja z kuracji NT byłam bardzo zadowolona :D Efekt utrzymuje mi się już trzy lata :D Jednak jako baza mi mleczak nie leży :/
Ja jestem w fazie testowania bazy proteinowej z essie, co prawda dopiero jeden raz malowałam nią paznokcie, ale 5 dni minęło i lakier wygląda dokładnie tak samo jak pierwszego dnia:) pewnie skrobnę na ten temat recenzję;) skoro jednak polecasz tę bazę z catrice, to muszę się za nią rozejrzeć, póki jeszcze jestem w DE:)
Prześlij komentarz